wtorek, 24 sierpnia 2010

CZARNY KOT BIAŁY KOT

Grga Pitić, cygański ojciec chrzestny i potentat handlowy z wysypisk śmieci oraz Zarije, dumny właściciel cementowni, są starymi, dobrymi przyjaciółmi. Nie widzieli się przez 25 lat. Obaj są po osiemdziesiątce. Matko Destanov, syn Zirije, jest obibokiem. Prosi Pitica o pozyczkę. Aby zapewnić sobie pieniądze na nielegalny interes z benzyną, opowiada, że jego ojciec nie żyje. Dysponując gotówką młodzoieniec dobiera sobie wsp.ólnika , Dadana Karambolo, uzależnionego od narkotyków króla cygańskich...rzezimieszków. Jest przekonany, że mając u boku takiego eksperta nie narazi się na żadne niebezpieczeństwo. Niestety, w noc transportu benzyny zostaje pozbawiony swiadomości.....................




Pełen niesamowitości film Emira Kusturicy. Kto nie widział, niech oglądnie i nasyci się tymi niesamowitościami, klimatem , zapachem, żartem........................:) i niech odpłynie tym parowcem w krainę marzeń i świata , którego nie ma.


Jak pisze Jaszczur z www.filmweb.pl....:)

KOCIA MUZYKA:)
Muzyka z filmu "Czarny kot, biały kot" utrzymana jest w cygańskich klimatach i pełno w niej typowego południowo-słowiańskiego stylu i humoru. Nie jest to jednak klasyczny soundtrack, gdyż cech muzyki stricte filmowej ma w sobie stosunkowo niewiele. Znaczną jej część stanowią piosenki rodem z najlepszych zabaw biesiadnych.

Za muzykę przewodnią można uznać piosenkę "Bumbamara", która w filmie pojawia się kilkukrotnie. Miejscami dosłownie porywa do szalenia na parkiecie i tym podobnych wariactw. No i dzięki odpowiednim instrumentom i charakterystycznej dynamice pełna jest tego co niektórzy nazywają "cyganizmem" – odpowiedni klimacik muzyki został uchwycony idealnie. Podobne uczucia co "Bumbamara" budzą również "Duj Sandale", "Daddy, don't ever die on a Friday", "Dejo Dance", "Bulgarian Dance"… i właściwie wszystkie utwory na płycie.
REKLAMA

"Jek Di Tharin II" towarzyszy cygańskiego ojcowi chrzestnemu, zaś "Pit bull" zdecydowanie najlepszej i najzabawniejszej postaci z filmu, Dedanowi Karambolo. Koleś jest po prostu niesamowity i niemal za każdym razem, gdy pojawia się na ekranie, rozśmiesza do łez. Piosenka i jej słowa również są świetne i zabawne – jest wprost idealna do słuchania podczas golenia, oraz udawania przed lustrem macho… o ile macie do siebie odpowiednie dużo dystansu. "Railway Station" to z kolei typowa muzyka "komedii sytuacyjnej". Całkiem sympatyczna. Na tej ścieżce muzycznej znajduje się jeszcze kilka tego rodzaju utworów. Mi najbardziej do gustu przypadł "Hunting", który świetnie pasuje do sceny pościgu za uciekającą panną młodą (której ponownie towarzyszą znakomite popisy komediowe Dedana. Facet jest nie do podrobienia!).


Album z filmu "Czarny kot, biały kot" nie jest typową muzyką filmową. Mimo wszystko gorąco go polecam – to spora dawka naprawdę świetnej muzycznej zabawy. A już zwłaszcza powinniście sięgnąć po ten soundtrack jeśli macie depresję – muzyka jest tak niesamowicie sympatyczna, że zaraz wróci wam dobry humor. Obcowanie z nią to jeden, wielki pozytyw. Warto!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz